sobota, 26 marca 2016

Święta Wielkiejnocy w Siwym Domku

Baba wielkanocna upieczona, święconka pachnie w wiatrołapie (bo tam najchłodniej), jaja faszerowane gotowe, więc przyszedł czas na pochwalenie się dekoracjami naszego domostwa. Kilka elementów i zmienia się całkiem jego charakterek. 
Na początek drzwi wejściowe do naszego mieszkanka.
Przed:

 Po: 

Lodówka. 
Przed:
Po:

Komoda w salonie.
Przed: 
 Po:

Stolik kawowy przed kanapą.
Przed:
Po:
Stół w salonie.
Przed:
Po:
Tak Siwy domek wyglądał w wielkosobotni poranek:


Na te Święta Wielkiejnocy życzę Wam moi drodzy, aby Jezus zmartwychwstał w Waszych sercach, chwil w gronie rodzinnym, smakołyków na stołach i mokrego ubrania w lany poniedziałek. 
Pozdrawiam. Tynka ;-)


poniedziałek, 29 lutego 2016

Szybki sposób na pozostałości kleju po etykietach

Witam po dłuższym "niebyciu" na blogu. Ostatnio zdzierając etykietę na szklance po musztardzie (urzekł mnie jej kształt) stwierdziłam, że muszę się podzielić moim podpatrzonym sposobem na klej pozostały po odklejaniu etykiet czy też naklejek. 
Sposób jest prosty... zmywacz do paznokci. 


Szklanka przed operacją zmywacz:


Szklanka po operacji zmywacz:

Może komuś ułatwię odrobinę życie i podsunę prosty sposób na zalegający klej na drzwiczkach szafki pozostały po naklejce lub klej pozostały po usunięciu kodu kreskowego na opakowaniu.
Pozdrawiam. Tynka :-)

środa, 3 lutego 2016

Mój szybki sposób na... łączenie skarpetek w pary po praniu.

Moja siostrzyczka może potwierdzić, że mój ukochany "pan małż" ma wielką słabość do butów i ich kupna... (ma chyba więcej par butów niż ja;-) Po zakupie nowej pary zawsze konsultuje się z moją siostrą wysyłając jej mms`a i chwaląc się co za cudeńko udało mu się upolować. Zaznaczyć muszę, że w kwestii obuwia i skarpetek mój mężczyzna jest bardzo wymagający, a ilość okryć stóp w szufladzie jest ogromna. Wszystko super, tylko męskie skarpety są tak bardzo do siebie podobne... Musiałam nauczyć się z tą ilością i łączeniem ich w pary jakoś poradzić więc stwierdziłam, że podzielę się z Wami moim patentem. Wieszając pranie zaczynam zawsze od rzeczy dużych, pojedynczych takich jak koszule, koszulki, bluzy, swetry czy też spodnie. Na dnie kosza zostają mi rzeczy mniejsze... skarpetki i bielizna. Z bielizną nie ma problemu, ale skarpetki to już inna bajka. 

Taki oto widok doprowadzał mnie do szału, do czasu. Patent jest prosty, skarpetki wieszam dookoła na brzegu kosza i powoli dobieram je w pary o tak:
Plusy są takie, że nie musisz przekopywać całej zawartości kosza w poszukiwaniu jednej skarpetki, one znajdują się same. wieszasz jedną na brzegu, potem kolejną i kolejną, następnie znajdujesz parę do tej pierwszej i kładziesz ja na jej "siostrze" i jest już para. 
Po takiej segregacji wieszanie skarpetek to już formalność...
Tak to Tynka radzi sobie ze skarpetkami... nie tylko męża ;-)

Pozdrawiam serdecznie :-) 
Tynka.

wtorek, 19 stycznia 2016

Mój szybki sposób na... cafe latte bez ekspresu ciśnieniowego

Bardzo lubię pić kawę i związany z nią  nasz rodzinny rytuał pogawędek przy tym napoju. Ostatnio niestety nie mogę pić jej za dużo, a już na pewno nie mocną... Trudno, czasem trzeba zmienić swoje nawyki dla naszego dobra :-) Jest mi ciężko z niej całkowicie zrezygnować, więc znalazłam na to sposób. Słaba kawa z dużą ilością mleka... tzw. cafe latte. W moim domu rodzinnym jest ekspres ciśnieniowy, który robi przepyszną kawkę ze spienionym mleczkiem... mniam. Bywam często z wizytą "pod lasem" bo tak w żargonie rodzeństwa nazywamy nasz dom rodzinny (jest zlokalizowany w bezpośrednim sąsiedztwie lasu), ale nie codziennie i nie zawsze gdy mam ochotę na "mleko z kawą". Więc jak zrobić cafe latte bez ekspresu ciśnieniowego??? Czego to się w sieci nie znajdzie... znajdzie się i przepis na "spienione mleko z kawą". Ja troszkę zmodyfikowałam przepis i dostosowałam go do swoich możliwości.
Potrzebne jest:
mleko 3,2% (wychodzi świetna pianka)
kawa rozpuszczalna
cukier (jeśli słodzisz)
wysoka szklanka
spieniacz ręczny do mleka
łyżeczka


Wysoką szklankę napełniam w 1/3 części mlekiem i wsypuję cukier według upodobań (ja lubię słodką kawę więc wsypuję 2 łyżeczki).


Należy je podgrzać, ale nie zagotować. Ja używam do tego mikrofalówki, najwyższa moc około pół minuty.


W dzbanuszku do mleka zaparzam kawę rozpuszczalną. Ułatwia to delikatne wlanie kawy do mleka, tak by powstały warstwy.


Podgrzane mleko ubijam przy pomocy spieniacza. Dostała go od mamusi. Kupiła go w jakimś dyskoncie na promocji i zapłaciła grosze. Zawsze używając go myślę o niej.


Do spienionego mleka delikatnie po łyżeczce i ściance wlewam zaparzoną kawę.
 

I cafe latte w wersji Tynki wygląda tak:
 

Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że wypróbujecie ten sposób w Waszych domach.
Tynka :-)

środa, 13 stycznia 2016

Wspomnienia świąt...

Nowy rok zaczął się na dobre, a ja żyję jeszcze świątecznymi wspomnieniami. Może to dlatego, że postanowiłam wywołać zdjęcia z całego minionego roku, a działo się baaarrrdzooo dużo!!! Dziś chwalipięta wrzuci kilka fotek ze świąt w Siwym Domku.

Pieczenie pierniczków:


Lodówkowy kalendarz adwentowy:


Nasza choinka pachnąca lasem:


Wigilijny wieczór w całej krasie:


Tak to właśnie w wielkim skrócie wyglądały święta w Szarym Domku.
Pozdrawiam serdecznie. Tynka ;-)

środa, 16 grudnia 2015

Świąteczne pierogi z kapustą i grzybami DIY

Święta Bożego Narodzenia idą wielkimi krokami. Staram się przeżyć je jak najlepiej i tworzyć wokół nich magiczną atmosferą. Zadanie to jest dość praco i czasochłonne ;-) więc rzeczy, które da zrobić się wcześniej lądują na świątecznej liście "do zrobienia" i zostają odhaczane w ciągu przedświątecznych dwóch tygodni. Na przedmiotowej liście odhaczyłam właśnie robienie świątecznych pierogów. Tradycją stało się, że robię je wcześniej i zamrażam. W wigilijne popołudnie lądują w garnku z wrzątkiem, następnie na stole, a kończą w naszych brzuchach. Pozostałe, których nie dało się już zjeść odgrzewane są po pasterce, kiedy to do Siwego Domku (też już tradycyjnie) przybywa nasze kuzynostwo na nocne pogaduchy ;-) Uwielbiam to kiedy nasi młodsi kuzynowie i kuzynki przychodzą wtedy do nas. Każdy siada gdzie i na czym może. Odgrzewam wtedy pierogi, kapustę, karpia i tak jemy, pijemy i gadamy zupełnie na luzie, do bardzo, bardzo późna. Żeby było co jeść Tynka zabrała się za lepienie. Przepis pochodzi od mojej teściowej i sprawdza się co roku.

Ciasto na pierogi:
350 g mąki pszennej
2 łyżki stopionego masła
2 żółtka
1/2 łyżeczki soli
około 1/2 szklanki ciepłej wody


Wszystkie składniki zagniatamy razem do momentu kiedy ciasto przestanie kleić się do rąk. Następnie foliujemy je i odkładamy na chwilę, by odpoczęło.


W czasie gdy nasze ciasto odpoczywa zajmujemy się zrobieniem farszu.

Farsz do pierogów:
400 g kiszonej kapusty
100 g suszonych grzybów
1 duża cebula (ja dałam dwie małe)
1 łyżka oleju
sól i pieprz do smaku


Suszone grzyby zalewamy wrzątkiem i odstawiamy do momentu kiedy staną się miękkie. Następnie odcedzam i kroję je w drobną kostkę.
 

Kapustę też kroję. Farsz lepiej się wtedy formuje i więcej go wchodzi do środka każdego z pieroga. Są one wtedy bardziej nadziane ;-)Wszystkie składniki mieszamy razem w misce. Przyprawiamy wszystko do smaku.
Ciasto rozwałkowuję na stolnicy i wykrawam szklanką kółeczka z których powstaną pierogi. Na środek każdego kółka nakładam farsz, następnie składam na pół i sklejam palcami wzdłuż krawędzi. Ja dodatkowo, by mieć pewność, że podczas gotowania pierogi się nie rozkleją dociskam krawędzie widelcem. Tworzy się wtedy delikatny wzorek na rancie pieroga.


  
Tak powstałe pierogi układam na blaszce, wkładam do zamrażalnika i mrożę. Następnie zbieram je do woreczków, opisuję i chowam do zamrażalki gdzie czekają na kąpiel z bąbelkami. Z tego przepisu wychodzi mi około 75 pierogów, które wszystkie znikają w magiczny wigilijny wieczór ;-)

Pozdrawiam serdecznie. Tynka ;-)    

poniedziałek, 30 listopada 2015

Stroik adwentowy DIY

Ostatni dzień listopada... W minioną niedzielę rozpoczął się adwent, a wraz z nim wielkie oczekiwanie na Święta Bożego Narodzenia. W tym roku planuję w naszym Siwym Doku jeszcze bardziej celebrować okres oczekiwania. Stworzyć wkoło nadchodzących świąt jeszcze bardziej rodzinną i magiczną atmosferę. Gdzieś w duszy Tynki odezwała się melancholijna nuta i zaczęłam wspominać swoje dzieciństwo, czas oczekiwania na śnieg, pisanie listów z życzeniami, robienie pierników z mamą i kruchych ciasteczek z babcią Jasią, roraty i zbieranie karteczek obecności, które tworzyły jeden większy obraz. Wczoraj przy rodzinnym spotkaniu przypomnieliśmy sobie historię związaną ze świętami. Jestem najstarszą z rodzeństwa. Mam jeszcze młodszego brata i najmłodszą siostrę. Kiedy mała Tynka dowiedziała się, że tak na prawdę to rodzice kupują prezenty, zaniechała pisania listów do św. Mikołaja i dzieciątka. Nakłoniła też do tego swoją siostrę. Brat natomiast z uporem maniaka, wyśmiewany przez małą Tynkę i jej siostrę, napisał list z życzeniami. Jakie było wielkie zdziwienie, kiedy to w wigilijny wieczór, po wieczerzy brat znalazł pod choinką swą wymarzoną zabawkę, a my z siostrą jedynie ubrania. Słowa mojego młodszego brata przeszyły do historii rodzinnej i powtarzane są bardzo często gdy spełnia się marzenie jednego z nas. Brzmiały one tak "A widzicie dziewczyny... trzeba wierzyć...!". 
Pozdrawiam moje kochane rodzeństwo :-* Wiele się dzięki Wam nauczyłam.
To właśnie wspomnienie skłoniło mnie do zrobienia stroika adwentowego. Pracę rozpoczęłam od zebrania rzeczy potrzebnych do wykonania stroika. Ogołociłam przydomowy ogródek z iglaków, odarłam pieniek brzozy z kory, przytargałam ze strychu kila ozdób świątecznych oraz wyszperałam cztery białe świece kupione od tak na wszelki wypadek (bo lubię światło świec). Białe naczynie, które stało się podstawą stroika to kwadratowa misa będąca w zasobach Siwego Domku.




Brzozową korę przykleiłam klejem na gorąco po przekątnej naczynia. Następnie do kory również klejem na gorąco przykleiłam cztery świeczki.



Do misy nalałam wody i zaczęłam układać gałązki świerku srebrnego, jodły, cisu i tui. Całość ozdobiłam zebranymi wcześniej szyszkami oraz malutkimi babkami. Sroki w dniu wczorajszym prezentował się tak:

A Wy jakie macie śmieszne wspomnienia związane ze Świętami Bożego Narodzenia. Chętnie poczytam takie "pikantne" historie.
Pozdrawiam serdecznie.
Tynka :-)