Moja siostrzyczka może potwierdzić, że mój ukochany "pan małż" ma wielką słabość do butów i ich kupna... (ma chyba więcej par butów niż ja;-) Po zakupie nowej pary zawsze konsultuje się z moją siostrą wysyłając jej mms`a i chwaląc się co za cudeńko udało mu się upolować. Zaznaczyć muszę, że w kwestii obuwia i skarpetek mój mężczyzna jest bardzo wymagający, a ilość okryć stóp w szufladzie jest ogromna. Wszystko super, tylko męskie skarpety są tak bardzo do siebie podobne... Musiałam nauczyć się z tą ilością i łączeniem ich w pary jakoś poradzić więc stwierdziłam, że podzielę się z Wami moim patentem. Wieszając pranie zaczynam zawsze od rzeczy dużych, pojedynczych takich jak koszule, koszulki, bluzy, swetry czy też spodnie. Na dnie kosza zostają mi rzeczy mniejsze... skarpetki i bielizna. Z bielizną nie ma problemu, ale skarpetki to już inna bajka.

Taki oto widok doprowadzał mnie do szału, do czasu. Patent jest prosty, skarpetki wieszam dookoła na brzegu kosza i powoli dobieram je w pary o tak:
Plusy są takie, że nie musisz przekopywać całej zawartości kosza w poszukiwaniu jednej skarpetki, one znajdują się same. wieszasz jedną na brzegu, potem kolejną i kolejną, następnie znajdujesz parę do tej pierwszej i kładziesz ja na jej "siostrze" i jest już para.
Po takiej segregacji wieszanie skarpetek to już formalność...
Tak to Tynka radzi sobie ze skarpetkami... nie tylko męża ;-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Tynka.